I po wielu miesiącach zdecydowałam się na kupno całego kolorowego zestawu! :) Teraz mam 33 kolory z firmy Ferrario Van Dyck + jedna z maimeri chyba (bo zabrakło koloru z Van Dyck i w zamian tą dorzucili). Postawiłam głównie na brązy i zielenie z racji tego, że maluje ostatnio głównie zwierzęta, a poza tym chce się nauczyć malowania pejzaży. Do portretów brązy też się bardzo przydadzą.
I nadszedł ten dzień! Paczka przyszła! nie mogłam uwierzyć, że po tak długim czasie zdecydowałam się! To kolejny krok w rozwijaniu mojej pasji!

Gdy tylko mogłam wzięłam się do pracy! Wybrałam zdjęcie uroczego rysia siedzącego przy drzewie. Bałam się, że może wybrałam za trudną rzecz, przecież nigdy wcześniej nie malowałam farbami akrylowymi ani tym bardziej olejnymi żadnego futerkowego zwierzaka. Raz się żyje! W końcu od czegoś trzeba zacząć, a pierwsze prace w danej technice bardzo rzadko wychodzą powalająco dobre :) Zaczęłam od "podmalówki" czyli wstępnego nadania koloru. Wzięłam się za tło by przyzwyczaić się do farb i poznać je trochę zanim będę malować szczegóły futra. Nie wygląda to póki co za dobrze... Ale wiedziałam, że magia tych farb tkwi w warstwach. Wystarczy trochę cierpliwości :)
Kolejna warstwa tła. Powoli zaczynają się wyłaniać szczegóły takie jak gałęzie, liście i krzaki. Chociaż to jeszcze nie to... Moim celem było uzyskanie gładkich przejść miedzy kolorami, tak by odwzorować rozmyte tło na zdjęciu. Do nakładania farby zaryzykowałam użycia gąbeczki do makijażu. Przecież można eksperymentować hehe. Sprawdziła się świetnie! Stemplowanie nią super oddało efekt rozmytych liści. Tylko jedyne co na przyszłość muszę zapamiętać to to by nadać jej nieregularny kształt i pozbyć się wszelkich kątów ostrych i prostych krawędzi, które się odbijały na obrazie.
Tło skończone! Zrobiłam je jako pierwsze ponieważ dużo łatwiej będzie mi namalować odstające futerko na tle drzew niż gdybym miała uważać na nie podczas malowania tła. Czasem trzeba dobrze przemyśleć co robić jako pierwsze bo możemy sobie przysporzyć jeszcze więcej nieplanowanej pracy. Na przykład w rysunku kredkami bardzo rzadko zaczynam od tła, wiem, że wtedy mogę je sobie rozmazać i pobrudzić resztę kartki.
Wybaczcie, że nie uchwyciłam wcześniejszych kroków jak malowałam głowę ale zupełnie zapomniałam o robieniu zdjęć. Byłam pod wpływem ogromnych emocji i radości dlatego nawet nie pomyślałam o dokładnym sfotografowaniu pracy. Tak szczerze mówiąc to wszystkie te zdjęcia są robione telefonem i były wysyłane do moich przyjaciół by się pochwalić jak mi idzie. Malowanie zaczęłam tak samo jak tło - od podmalówki a potem kładłam kolejne warstwy :)
Tutaj widać jak mniej więcej ona wyglądała. Zupełnie nie wiedziałam jak zabrać się za zwierza. Mój cel był jeden - namalowanie faktury futra, a nie jedynie wypełnienie kolorem i cieniem. Obserwuję bardzo wielu artystów malujących dziką przyrodę i to co mnie zachwyciło w ich pracach to widoczny każdy pojedynczy włosek. Bardzo Chciałam uzyskać taki efekt. Najpierw stwierdziłam, że niezbędna jest baza z koloru i cienia. I tak też zrobiłam. W szczegóły będę bawić się na końcu :)
Baza gotowa. Bardzo dużo czasu spędziłam przy głowie i pysku. Wiecznie coś mi tam nie pasowało. A to kolor nie taki, a to wyjechałam gdzieś gdzie nie trzeba, a to krzywo itd itp... To co muszę przyznać to niesamowite przejście kolorów i blendowanie jakie można uzyskać dzięki farbom olejnym! Długi czas schnięcia daje nam niesamowicie dużo czasu do pracy. Jak wszystko to może być wadą ale i zaletą. Przez długie schnięcie warstw czas skończenia obrazu bardzo się wydłuża co jest minusem, a z drugiej strony szybkoschnące farby akrylowe nie dadzą nam tylu możliwości co olej. Coś za coś ;)
Wybaczcie za flesz... Malowałam wieczorem przy sztucznym świetle. Tu widać już poszczególne kępki futra. Może nie widać jeszcze każdego włoska ale nie od razu Rzym zbudowano. Wszystkiego zdążę się nauczyć. Póki co to jest mój szczyt możliwości jeżeli chodzi o szczegóły jakie mogę zrobić. Jedynie zostały szczegóły takie jak cętki, błysk w oczach itd.
Coś mi jednak nie pasuje z figura tego kota...wydaję mi się jakiś koślawy... Może to kwestia cieni i kolorów. Sama nie wiem... W każdym razie finalny obraz przedstawia się tak jak poniżej. Szczerze mówiąc, jak na "pierwszy raz" wyszło super. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób nie byłoby w stanie namalować czegoś takiego nawet po kilku latach pracy z farbami. Ważne jest by patrzeć na siebie krytycznym okiem, wyłapywać swoje błędy i starać się ich więcej nie popełniać. Rysunek to ciągła nauka i praktyka, jeśli nie będziemy starać i wkładać w to prace to nie oczekujmy spektakularnych efektów.
Czas pracy: nie mam pojęcia
format: ok 35x50 cm
technika: Farby olejne Ferrario Van Dyck + płótno w bloku firmy Crelando z Lidla :D
Podsumowując: Jestem z siebie dumna! Stanęłam na wysokości zadania i skończyłam pierwszy kolorowy obraz farbami olejnymi! To kolejny ważny krok w rozwijaniu pasji, którą tak bardzo kocham. Z biegiem czasu stwierdzam, że warto było zainwestować te pieniądze w farby. To inwestycja na lata! A co do planów na przyszłość... Już kończę kolejną olejną pracę, dobrze sfotografowaną i na pewno lepiej mi wyjdzie niż ten ryś :) Szykujcie się na kolejnego artystycznego posta już niedługo! :D
I jak zawsze prośba do was! Napiszcie czy próbowaliście już tej techniki, jak się wam podoba i czy czujecie się dobrze z nią :) A może uda mi się was zachęcić do zaryzykowania i próby swoich sił w czymś nowym? :D