Może opowiem jak to było z tym tygrysem... To był pierwszy poważniejszy rysunek wielkiego kota, za który chciałam się wziąć. Był to tez pierwszy, który miał być "rozdziewiczeniem" (wtedy) nowych kredek - Faber Castell Polychromos. Zaczęłam od tła i... na tym się skończyło... Stwierdziłam, że tło jest okropne i nie warto kończyć tego wszystkiego. Tło wydawało mi się jakieś bezsensowne, bez kształtu, nie wyglądało tak gładko jak sobie to wymarzyłam itd. Myślałam, że może kiedyś go skończę ale szczerze w to wątpiłam. Takim oto sposobem przeleżał u mnie długi długi czas. Aż pewnego dnia stwierdziłam "Hej! przecież gdzieś tam w odmętach szafki leży jakiś rysunek kota. Skoro teraz tak nałogowo je rysuje to może go skończę?". Miałam wielki dylemat czy namalować go w takim umaszczeniu jakie jest na zdjęciu czy przerobić na zwykłego tygrysa. Bardzo podobało mi się to jego pomarańczowo brązowe futro bez żadnych czarnych pręg. Bałam się tylko jak to wyjdzie na rysunku. Popytałam kilka osób co o tym mylą. Większość stwierdziła, żeby go pomalować tak jak jest, bo właśnie to futro daje mu wyjątkowości.






Czas pracy: nie wiem bo nie liczyłam od samego początku. Ale na pewno podobnie jak i poprzednie
format: 29,7 x 42 cm
technika: Kredki Faber Castell Polychromos
I jak się wam podoba? Myślę, że znajomi mieli rację co do umaszczenia. Wyszło naprawdę nieźle :)
Czasem rysunki muszą "dojrzeć" do tego by je skończyć. Warto od czasu do czasu przejrzeć stare rysunki zostawione w połowie, te ledwo zaczęte albo te, którym niewiele brakuje do końca.