sobota, 24 października 2015

Haul plastyczny - Derwent, Faber Castell, Canson

Długi czas nie miałam okazji by zamówić sobie coś ze sklepu plastycznego. Jedyne zakupy w takim sklepie ograniczały się do płócien na obrazy. W końcu przyszedł czas na coś więcej! Nie mogłam się już doczekać tej przesyłki. Długi czas zastanawiałam się co wybrać do zamówienia żeby tylko nie przesadzić z kosztami ;) Wybór padł na te cudeńka:

1. Derwent Drawing 24 - Zestaw miękkich kredek rysunkowych. Idealne do rysowania zwierząt przede wszystkim. Mają niesamowite barwy, szczególnie te po lewo. Przygaszone, delikatne zielenie <3. Nie chcę w tym poście robić recenzji tych kredek bo nie miałam okazji ich jeszcze używać. Mam kilka rzeczy do skończenia. Dopiero wtedy będę mogła się za nie zabrać :)



2. Canson Moulin du Roy - Nie mam pojęcia jak się to czyta :) W każdym razie jest to blok z papierem akwarelowym wykonanym w 100% z BAWEŁNY! To coś zupełnie innego niż zwykly blok. Zazwyczaj papier jest z robiony z drewna - celulozy. Ten papier jest typowo do akwareli. Podobno przez bawełnę papier lepiej chłonie wodę i mniej się marszczy. Na pewno zdam relacje jak się zachowuje gdy będę coś na nim malować ;)




3. Faber Castell TK - FINE VARIO L 0.5 - czyli ołówek automatyczny z amortyzacją rysika w zależności od jego miękkości. Fajny bajer ale póki co nie wyczułam wielkiej różnicy miedzy ustawieniami ;) Uwielbiam pisać automatycznym ołówkiem dlatego stwierdziłam, że warto będzie kupić taki "wypasiony". Koleżanki na uczelni były pod wrażeniem bo w dłoni prezentuje się baardzo ekskluzywnie :)




Jeśli ktoś będzie zainteresowany jakąś szybsza recenzją kredek albo tego papieru to niech śmiało pisze. A może macie jakieś inne propozycje tematów dotyczących przyborów, recenzji albo jakiś tematów o których mogłabym napisać to napiszcie mi koniecznie :)

sobota, 10 października 2015

New - "Mleczarka" & SDM

Ostatnio nie mam czasu na nic. Miałam ambitny plan skończyć pewien obraz przed rozpoczęciem studiów, jednak nie udało mi się to. Dopiero teraz w weekend miałam okazję popracować. Udało mi się skończyć! Malowałam "Mleczarkę" Jana Vermeera. To dość trudny i wymagający obraz dlatego zajął mi  mnóstwo czasu. Męczyłam się z nim dobry miesiąc. Pewne obrazy maluje się niesamowicie przyjemnie, a niektóre są mordęgą... to był właśnie jeden z nich. No ale żmudna i systematyczna praca doprowadziła do końca. Oto efekt:


Czas pracy: o matko... mnóstwo... gdzieś z miesiąc mi to zajęło
format 38x46cm
technika: farby akrylowe ArtCreation + biel tytanowa z Amsterdam + pędzle z empiku


Parę dni temu udało mi się też skończyć rysunek ze szkicownika, o którym pisałam wcześniej. W grudniu jadę na koncert Starego Dobrego Małżeństwa i pomyślałam, że może narysuje wszystkich członków zespołu a nie tylko Krzysztofa Myszkowskiego. Reszta przecież może być zazdrosna hehe. Szukałam w necie odpowiedniego foto Romana Ziobro (nie mam pojęcia czy nazwisko się odmienia). To ciężkie zadanie bo SDM nie pokazują się w mediach, nie ma za wiele ich zdjęć w necie, a jeśli już coś fajnego się znajdzie to jest to bardzo małe zdjęcie, które nie bardzie nadaje się na szczegółowy rysunek. Po długich poszukiwaniach znalazłam to jedno idealne zdjęcie i wzięłam się do pracy. No i wyszło tak:


Czas pracy: jakies 5-6h
format 20x29,7cm
technika: ołówki Kon-I-Noor

Zauważyłam pewna zależność... Im bardziej mi się moja praca podoba, tym mniej podoba się moim rodzicom i babci. Kiedy oni uznają coś za naprawde piękne, wyjątkowe i niesamowite to ja myślę zupełnie co innego o tym  obrazie. Tak jest z "Mleczarka"... A wy co o niej myślicie?