piątek, 23 kwietnia 2021

Czym jest Sangwina?

 Bohaterem dzisiejszego posta będzie jedna niepozorna czerwonawa kredka. Sangwina, bo tak się nazywa jest znana już od wieków. Cieszyła się ogromną popularnością już w renesansie, kiedy to między innymi jej używał Leonardo da Vinci przy tworzeniu szkiców do Ostatniej Wieczerzy, Rafael Santi, Michał Anioł i wielu innych włoskich artystów.

Sangwina to jednocześnie określenie techniki artystycznej oraz rysunku nią wykonanego.

Technikę rysunku, korzystającą z sangwiny oraz czerni i bieli nazywa się trois crayons.

Możecie się więc zastanawiać w takim razie, czym się różni sangwina od czerwonej kredki?
Przede wszystkim tym z czego się składa. Sangwina ma czerwono brunatna barwę, która otrzymuje się z utlenionej rudy żelaza lub hematytu wydobywanej głownie we Włoszech. Swoją barwą przypomina zaschnięta krew, właśnie dlatego nazwa jej pochodzi od łacińskiego określenia krwi (sanguis, -inis).

Szukając informacji do tego filmiku trafiłam na pewne bardzo poważne błędy. Jedna osoba pisała na swoim blogu, że sepia i sangwina to dokładnie to samo. W tym miejscu chce zaznaczyć, że to kompletna bzdura! Nazwy niektórych barw pochodzą od nazwy minerału, źródła, z którego je pozyskiwano lub jakiejś cechy charakterystycznej. Sepia to czarnobrązowy barwnik otrzymywany z woreczka czernidłowego mątwy. Czyli ma zupełnie inne źródło niż sangwina i jest całkiem innego koloru. To tak jakby powiedzieć, że ołówek i kredka to to samo, bo też maja rysik umieszczony w drewnie albo że farby akwarelowe i olejne to to samo, bo są w tubkach.

Oryginalną sepię i sangwinę w dzisiejszych czasach bardzo często zastępuje się tańszymi tlenkami żelaza, które ponadto pozwalają uzyskać więcej odcieni brązu. Sangwina dostępna jest w różnych formach kredek, wkładów do ołówków mechanicznych czy sztyftów takich jak pastele.

Możemy rozróżnić dwa rodzaje sangwiny, którą możemy znaleźć w sklepach.

  1. Sprasowany pigment, który jest bardziej podobny do suchych pasteli lub węgla. Taka sangwina jest sucha, kredowa i zachowuje się jak zwykle pastele. Dlatego tez najlepiej sprawdzi się do niej papier specjalnie przeznaczony pod pastele, taki z faktura gdzie pigment będzie mógł się wczepić w papier.

  2. Pigment zmieszany z jakąś bazą – najczęściej olejową. Taka mieszanka sprawia, że sangwina staje się bardziej podobna do zwykłych kredek. Dzięki olejowej bazie jest bardziej miękka, zdecydowanie trudniej ją rozetrzeć niż czysty pigment ale dzięki temu możemy lepiej panować nad tym gdzie ją nałożyć i uniknąć przypadkowego rozmazania. Najczęściej jest sprzedawana w formie kredki. Tutaj tak na prawd każdy papier dobrze się sprawdzi, nawet zwykle kartki od drukarki ponieważ olej z rysika ułatwi rysowanie na gładkim papierze.

  3. Znalazłam tez informacje ze prawdziwa sproszkowana sangwina razem z odrobina wody może stworzyć swego rodzaju tusz, którym można normalnie malować na papierze ale tego nigdy nie sprawdzałam.

Przez swój charakterystyczny kolor nie da się uzyskać bardzo ciemnego koloru. Dlatego stawia to przed artysta wyzwanie jak rysować sangwina by podkreślić wszelkie cenie i średnie tony na rysunku. Bardzo ważne jest znalezienie odpowiedniego balansu między cieniami, a jasnymi fragmentami.

Moim ulubionym połączeniem jest sangwina i beżowy lub jasno brązowy papier i biała kredka. Cieple tony sangwiny i papieru cudownie ze sobą współgrają i dodają takiego vintage klimatu, a biel dodaje dodatkowej głębi całemu rysunkowi. Właśnie dlatego do dzisiejszego rysunku wybrałam zdjęcie rzeźby Dawid Michała Anioła. Ale sangwina świetnie się sprawdzi do zwykłych portretów, realistycznych aktów, czy pejzaży. Ogranicza nas jedynie wyobraźnia.


Napiszcie w komentarzach czy spotkaliście się już z tym medium i jakie są wasze wrażenia na ten temat. 

sobota, 27 marca 2021

Test i recenzja Pasteli w kredce Pitt Faber Castell

    Na wstępie chciałabym bardzo podziękować złotemu internetowemu sklepowi FC za tę współpracę, dzięki której mogę testować pastele w kredce. Koniecznie odwiedźcie ich sklep bo maja na prawdę duży wybór i atrakcyjne ceny ;)

-> Sklep FC <-

    Wiem że dawno nie udzielałam się na blogu i chcę to trochę nadrobić, a dzisiaj jest idealna okazja! Dostałam do testów pastele w kredce Pitt od Faber Castell i mój ulubiony szkicownik Leuchtturm (muszę przyznać, że on sam zasługuje na zupełnie osobną recenzję bo mam sporo do powiedzenia na jego temat ;) ). Marzyłam o nich od dawna ale nigdy nie było mi po drodze z ich kupnem. Jestem ogromną fanką Faber Castel, kredki Polychromos i ołówki z serii 9000 używam prawie co dzień, mam też zestaw Pitt Monochrome z różnymi węglami, sepią, sangwiną itd. Fun fact : moje pierwsze „lepsze” kredki, którymi zaczęłam swoją przygodę i naukę rysunki też były z tej firmy ale zestaw „z zamkiem”.


Może powiem coś więcej o tych pastelach.



Dostępność:

    Znajdziemy je w kilku zestawach: 12, 24, 36 i 60 kolorów oraz są dostępne na sztuki. Możliwość kupowania pojedynczych kredek jest dla mnie bardzo ważna. Przy dłuższym rysowaniu na pewno będziemy mieć kolory, których używamy więcej, a po inne nie sięgamy tak często. U mnie bardzo szybko zawsze kończą się wszelkie szarości, brązy i czarny, przez to że rysuję bardzo dużo portretów i zwierzaków.

Cena: ok 5,50 zł za sztukę


    Kiedy odpakowałam paczkę, moim oczom ukazało się solidne metalowe pudełko, podobne do Polychromosów. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że na pewno jest solidne i wiele wytrzyma, moje Polychromosy mam już kilka ładnych lat, a pudełko jest jedynie trochę podrapane.

Spójrzcie jak pięknie wyglądają nowiutkie, jeszcze nie używane kredki. Z jednej strony dłonie aż wrą się by stworzyć nimi coś wyjątkowego ale z drugiej szkoda ich zaczynać hehe.

Po otwarciu pudełka mamy dwie plastikowe tacki z kredkami. Jak na plastik są naprawdę dobrej jakości. Bardzo fajne i pomysłowe są wgłębienia, dzięki którym możemy podnieść tackę, da się to nawet zrobić jedną ręką.

Same kredki są pomalowane tylko lakierem przez co widać piękny kolor drewna, z którego są zrobione, a jedynie końcówki maja kolor odpowiadający rysikowi. Na samej kredce znajdziemy takie informację jak:

kraj pochodzenia

nazwa pasteli czyli Pitt Pastel

nazwa i logo firmy

jakieś numery seryjne i kod kreskowy

i to co najważniejsze czyli numer koloru oraz

światłoodporność.

Co ciekawe, nie ma tutaj nazwy koloru, a Polychromosach on jest. Nie przeszkadza mi to bo i tak używam głównie numerów przy robieniu color chartów.


Udało mi się zrobić dwa rysunki tymi pastelami i mogę już całkiem sporo o nich powiedzieć.



Zacznijmy od plusów, których jest zdecydowanie najwięcej!


PLUSY

Nie pylą się tak

    Czasem przy rysowaniu pastelami całe biurko mam zapylone w resztkach pasteli, które się usypały podczas rysowania. W tych z Faber Castel praktycznie tego nie było! Cały pigment zostawał na papierze i prawie nie było tego pyłu. Wiadomo, że to tez trochę zależy od papieru, którego użyjemy, bardziej chropowaty może mocniej zdzierać pigment ale ogólnie te kredki są na prawdę fajne pod tym względem.


Nie zużywają się szybko

    Jak na pastele w kredce, ich zużycie jest całkiem dobre, nie znikają momentalnie. Wydaje mi się, że to dzięki ich twardości, nie pylą się tak, przez co nie zużywają się tak szybko. Po stworzeniu dwóch rysunków i color chartów tak wygląda cały zestaw. Szarości i ten jeden brązowy są mocno zużyte tylko dlatego, że próbowałam je kilka razy zatemperować i się nie udawało, a rysik się łamał. Gdybym od razu użyła noża na pewno dużo więcej by ich zostało.



Dobór kolorów

    Dobór kolorów moim zdaniem jest IDEALNY! Mamy tutaj mnóstwo brązów, rudości, kolory skóry, trochę szarości, sporo naturalnych zieleni i turkosów idealnych do pejzaży. To jest po prostu raj dla portrecistów i rysujących zwierzaki. Oczywiście mamy tutaj kilka żółci, jakieś czerwienie i fiolety ale nie dominują całego zestawu.


Kolory kredek i pasteli sobie odpowiadają

    Szukając informacji o światłoodporności wpadłam na informacje, że numery z rożnych zestawów Faber Castell oznaczają ten sam kolor. Na przykład numer 170 May Green oznacza ten sam zielony w zestawie Polychromos, Pitt Pastel, kredek akwarelowych Albrecht Durer i nawet pisaków Pitt Astist Pen. To jest GENIALNE! Mając rożne zestawy możemy mieszać media i jesteśmy pewni, że kolory będą się ze sobą zgadzać. Poniżej wstawię porównanie kolorów z zestawu Polychromos i tych pasteli. Prawie wszystkie kolory wyglądają tak samo, niebieskości się trochę od siebie różnią ale nadal są bardzo podobne. Niektóre ze swatchy pasteli, które tutaj widać są jaśniejsze niż w rzeczywistości bo użyłam zwykłej kartki technicznej, która nie złapała za dużo pigmentu.


Dobrze współpracują z innymi pastelami

    Malując sarenkę jako pierwszą warstwę użyłam zupełnie innych pasteli. Były tam zwykle koh i noory, kilka z Daler-Rowney i jakieś szare pastele bez nazwy. W tym rysunku użyłam kredek jako wykończenia i dodania tekstury futra na istniejącej już bazie. Sprawdziły się świetnie, zostawiały wyraźny ślad na pozostałych pastelach, nie tępiły się, bardzo łatwo dało się nakładać jaśniejszą pastele na ciemne tło pod nią.


Ciekawostka

Nie lubią się z temperówką

    Miałam problem z ostrzeniem tych pasteli. Mam jedynie mechaniczną temperówkę z Derwent i jakoś nie chciała współpracować z pastelami.wydaje mi się. Do zaostrzenia kredek użyłam noża do tapet i tutaj sprawdził się bardzo dobrze, często korzystam z tej metody ale głównie przy kredkach, które są już bardzo male. Udało mi się znaleźć informację, że to jest ich cechą, nie bardzo współpracują z temperówkami, a najlepszym sposobem ich ostrzenia jest specjalny nożyk do ostrzenia dostępny na stronie sklepfc.pl.

-> link do nożyka <-

 Nie miałam o tym pojęcia, a muszę przyznać, że to dobre rozwiązanie bo jest specjalnie zaprojektowany do tego. Następnym razem muszę go sama przetestować :) 




Minusy

Światłoodporność zieleni


Ten punkt ma znaczenie tylko jeśli chcecie by wasze prace wisiały na ścianie i wyglądały dobrze przez wiele lat. Nie ma on żadnego wpływu na komfort i użytkowanie kredek.

Zacznijmy od tego jak firma Faber Castell oznacza swoja światłoodporność. Nieźle się naszukałam żeby znaleźć te informacje.

Faber Castell używa standardu Blue Wool do swojej 3 stopniowej skali oceny światłoodporności swoich produktów w tym pasteli. The Blue Wool to 8 stopniowa skala która jest porównywalna ze standardami ASTM D 5383-02 i ASTM D5383-97.


Skala światłoodporności Faber Castell

*** odpowiada 7, 8 stopniowi Blue Wool Scale (Excellent) – światłoodporność od 50 do ponad 100 lat

** odpowiada 5, 6 stopniowi Blue Wool Scale (Good, Very Good) – światłoodporność od 15 do 50 lat

* odpowiada 3, 4 stopniowi Blue Wool Scale (Fair, Moderate) – światłoodporność do ok 15 lat


Każdy wynik powyżej 6 stopnia Blue Wool (ASTM II) nie powinny wypłowieć do 100 latach i więcej w warunkach muzealnych.

    Prawie wszystkie zielenie (oprócz 172) są oznaczone najniższą światłoodpornością co oznacza, że bardzo szybko wyblakną wystawione na światło. To jest dość problematyczne jeśli chcemy oprawić rysunek, powiesić na ścianie i cieszyć się nim wiele lat. Nigdy nie spotkałam się z kredkami czy farbami w tym kolorze, które byłyby tak wrażliwe. Podobno fiolety są najwrażliwsze ponieważ wszelkie ich pigmenty mocno reagują na światło, miedzy innymi dlatego we wszystkich lepszych zestawach takich jak Lumimance czy Polychromos nie ma za dużo fioletów, a jeśli są to maja niska ocenę światłoodporności (oczywiście zdarzają się wyjątki). Chcę jeszcze raz podkreślić, że światłoodporność nie ma żadnego wpływu dla artystów, którzy rysują dla swojej przyjemności, a prace pozostają gdzieś schowane. Ten aspekt jest ważny jedynie dla profesjonalistów i osób sprzedających swoje oryginalne rysunki, powinni oni dbać o trwałość i jakość.


Podsumowanie

    Moim zdaniem to są jedne z lepszych pasteli w kredce jakie miałam okazje używać. Ich cena jest rozsądna za świetną jakość, którą dostajemy. Fakt, że cena pełnego zestawu jest dużą ale tak na prawdę każdy zestaw kredek jest drogi. Zawsze możemy kupić kilka sztuk na testy i stopniowo dokupować kolejne kolory by uzbierać cały zestaw. Zdecydowanie polecam je zarówno dla początkujących, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z tym medium oraz dla profesjonalistów. Komfort pracy z nimi jest niesamowity, jestem pewna, że będę po nie często sięgać


sobota, 29 lutego 2020

Canson Acrylic - Papier do wszystkiego?

      Witam wszystkich w nowym poście na tym blogu! Dziś chcę powiedzieć parę słów na temat jednego, bardzo ciekawego papieru, który "odkryłam". Jak widzicie po tytule posta jest to Canson Acrylic. Niby "Acrylic", a bez obaw mogę powiedzieć, że jest to papier chyba do każdej mokrej techniki. Może powiem wam trochę więcej szczegółów odnośnie grubości, ceny itp.
Producent tak opisuje ten papier:
"Jest grubym papierem o gramaturze 400 g/m2, zaklejonym w masie i na powierzchni, odpornym i wchłaniającym. Doskonale nadaje się do malowania farbami akrylowymi rozwodnionymi (w celu uzyskania efektu lawowania) jak i w naturalnej postaci, używanymi wielowarstwowo. Jego drobnoziarnista powierzchnia nadaje się szczególnie do lawowania, w czym przywodzi na myśl delikatność i przezroczystość akwareli. Jest to papier bezkwasowy i trwały, o naturalnej bieli bez wybielaczy optycznych, dzięki czemu zapewnia lepsze właściwości przechowywania."
     Możemy go dostać w kilku sklepach internetowych w różnych rozmiarach ale mnie urzekła jedna opcja - przeogromny blok zawierający 50 arkuszy w całkiem niezłej cenie (ok. 140 zł). Tak grubego bloku jeszcze nie miałam, sami zobaczcie na poniższym zdjęciu jakie to monstrum hehe

Może zacznijmy od mocnych stron tego papieru:

Uniwersalność

    Testowałam ten papier z różnymi technikami (farby olejne, akwarele i akryle) i do wszystkich sprawdzał się na prawdę świetnie! Nie jestem mistrzem w tych technikach i nie chce używać super drogich i specjalistycznych papierów do każdych farb osobno tylko po to by móc poćwiczyć.

Grubość i wytrzymałość

    Grubość tego Cansona i fakt ze jest sklejony z 4 stron, sprawia że przy malowaniu akwarelami nie wygina się tak mocno jak reszta moich cieńszych papierów przeznaczonych stricte do akwareli. Jest też bardzo wytrzymały jak na celulozę. Przy wielu tańszych papierach gdy malowałam papier zaczynał się rolować i wierzchnia warstwa schodziła grudkami. Lubie używać dużo wody i nakładać wiele warstw a to często potrafi zniszczyć słabszy papier.

Cena

    Jest całkiem tani jak na uniwersalny papier który może służyć do wielu technik. Jak wcześniej wspominałam najbardziej podoba mi sie możliwość kupienia ogromnej 50 arkuszowej ryzy.

Dobry do akwareli

    Podczas malowania akwarelami bardzo przyjemnie się na nim pracuje. Wysychając farba nie tworzy "pajączków" i nie rozlewa się poza ustalone przez nas granice, sam pigment ładnie rozchodzi się po papierze. Nie jest to tak fajny papier jak bawełniany do którego pałam ogromną miłością ale ten celulozowy na prawdę bardzo polubiłam.





Niestety jak wszystko ma też parę minusów

Warstwy

    Trudno nakładać wiele grubszych warstwa akwareli, Gdy malowałam ten portret miałam ogromny problem z plamami które zrobiły mi się na kurtce bo używałam grubych i mocno napigmentowanych warstw. Chciałam je zakryć kolejnymi warstwami ale pigment z poprzednich podnosił się i przemieszczał, nie przyczepiał się tak papieru jakbym chciała. Wydaję mi się że grunt do akwareli może bardzo pomóc w tym przypadku ale do ćwiczeń to na prawdę nie jest aż takim problemem

Płyn maskujący

    Gdy pierwszy raz testowałam tego Cansona do akwareli miałam ambitny plan że użyję płynu maskującego na twarzy dziewczyny i wtedy bez obaw szybko pomaluję tło. Problem pojawił się gdy chciałam zerwać płyn maskujący... Lateks zerwał warstwę papieru i zniszczył całą prace. W żaden sposób nie dało się delikatnie i bez uszkodzenia papieru usunąć tego płynu. Szczerze mówiąc powinnam się tego spodziewać bo jeszcze NIGDY akwarelowy papier celulozowy nie wytrzymał tej próby...

Faktura

    Jest bardzo gładki w przeciwieństwie do płótna wiec malowanie farbami olejnymi/akrylowymi jest trochę bardziej wymagające. Trzeba nałożyć trochę więcej cieńszych warstw. Jestem bardzo początkująca jeśli chodzi o oleje i akryle dlatego jest to dla mnie trochę trudniejsze zadanie niż malowanie na płótnie.







poniedziałek, 4 listopada 2019

INKtober - Podsunowanie i moje przemyślenia

Na początku chce napisać jak bardzo ciesze się, że już jest koniec. Październik był bardzo intensywnym miesiącem, szczególnie jeśli chodzi o to wyzwanie. Ciesze się, że udało mi się stworzyć 31 prac w ciągu tego miesiąca, dzięki którym wiele się nauczyłam przede wszystkim:





Organizacja czasu

Codzienne tworzenie filmów to nie lada wyzwanie. Jeden 5 minutowy filmik zajmował mi około 4 godzin pracy. Ten czas na pewno by się skrócił, gdybym miała lepszy komputer, bo tak na prawdę większość tego czasu to czas skracania i renderowania materiału przez mój sprzęt. Samo malowanie zajmowało od 25 min do godziny, przez to często musiałam wstawać dużo wcześniej niż zazwyczaj, malować z samego rana przed obowiązkami, a gdy wracałam do domu i było już ciemno, mogłam pozwolić sobie na składanie i renderowanie materiału. Były też dwa dni, gdzie nie mogłam w ogóle malować, wiec musiałam nadrobić wszystko kolejnego dnia. To też był niezły maraton. Ten miesiąc nauczył mnie, że jeśli się chce da się zorganizować i zaplanować dzień, by zrobić wszystko co się planowało. Czasem trzeba zrezygnować z przyjemności, wyjścia ze znajomymi, a czasem trzeba zagryźć zęby i wstać o 6, żeby się wyrobić ze wszystkim lub siedzieć do późna. Nikt nie mówił, że będzie łatwo :)

Poznanie nowej techniki

Nigdy w życiu nie miałam styczności z tuszem. Nie wiedziałam zupełnie czego się spodziewać. Rzuciłam się trochę na głęboka wodę, decydując się na tusz, zwłaszcza, że głownie rysuje kredkami i ołówkami, a farby i płynne media nie są mi tak bliskie. Myślałam, że tusz (Indian Ink) jest jak akwarela, a jednak się myliłam. Fakt, że maluje się nim przy użyciu wody jednak... gdy zaschnie na papierze jest już nie do ruszenia, wiec wszelkie pomyłki są nie do usunięcia. To daje tez nowe możliwości, nakładanie wielu warstw staje się bardzo łatwe i nie trzeba się martwić o zniszczenie poprzedniej. Zakochałam się w kolorze tuszu, daje bardzo przyjemny ciepły odcień szarości a przy 2 warstwach prosto z buteleczki tworzy przepiękna, głęboka czerń.

Pomysły na nowe prace

Kilka prac podsunęło mi pomysły na bardziej dopracowane obrazy, które chciałabym w przyszłości namalować tuszem. Wiem teraz, że jestem w stanie to zrobić i nie boje się pracy z tuszem. Wiem mniej więcej co dobrze wyglądać w tej technice, a czego raczej unikać, ta wiedza przyda się w większych projektach. Myślałam nad namalowaniem dużej i bardziej dopracowanej wersji królika z dnia 6 i sokoła z dnia 4.

Pierwszy szkicownik

Pierwszy raz w życiu zapełniłam cały szkicownik. Nigdy nie byłam typem artysty, który by używał szkicownika do luźnych szybkich rysunków, wole pojedyncze arkusze papieru i tworzenie pełnych dopracowanych prac. Nigdy nie pracowałam w jednym na tyle, by zapełnić go w całości. Zazwyczaj kończyło się na 3-5 rysunkach i szkicownik szedł w zapomnienie bo albo mi się nudził albo nie lubiłam papieru. Tym razem nie mogłam sobie na to pozwolić z prostego powodu, nie miałam innego odpowiedniego do mokrych technik, a chciałam mieć wszystkie prace w jednym miejscu. Bardzo bałam się, że Canson, którego używałam nie poradzi sobie z ilością warstw i wody jaka użyję, a jednak sprawdził się świetnie! Dużo lepiej niż się spodziewałam.






No ale niestety... są tez cienie Inktoberu

Monotonia

Fakt, że co dziennie musiałam pracować tylko i wyłącznie w jednej technice, był dla mnie najgorszy. Na początku czułam ekscytacje, że mogę się pobawić tuszem ale z czasem entuzjazm zaczął znikać. Pod koniec trzeciego tygodnia czułam już poważne zmęczenie i monotonie. Miałam wrażenie, że co dzień maluje to samo, za każdym razem zwierzak, za każdym razem czarno biały, za każdym razem podobny rozmiar... ile można?! Tym bardziej, że obok Inktoberu pracowałam jeszcze nad innymi rzeczami, które tez były czarno białe. Bardzo brakowało mi chociaż odrobiny koloru.

Czas

To jest chyba najgorszy aspekt tego wyzwania... To ile czasu trzeba poświecić na stworzenie filmu to był dla mnie dramat. Mój komputer nie wyrabiał się z tym czasami i musiałam wstawiać kilka filmów jednego dnia. Bywały dni, że mi się nie chciało malować, bywały takie, gdy nie miałam czasu. Nie wyrabiałam się z robieniem miniaturek do filmów oraz ze wstawianiem zdjęć na instagrama. Nie oszukujmy się, mało kto ma całe dnie wolne i może sobie pozwolić na tyle dodatkowej pracy.

Jest tez parę rzeczy, które zmieniłabym w trakcie tworzenia tego wyzwania

Zdjęcia na Instagramie

Na Instagram wstawiałam głownie zdjęcia robione lustrzanka. Po skończeniu inktoberu pomyślałam, że dużo lepiej mogłyby wyglądać zeskanowane prace. wszystkie miałyby ta sama jasność, nie różniłyby się tak od siebie. Zdjęcia, które wstawiałam różniły się, jedne były ciemniejsze, jedne bardziej zimne w kolorze, inne cieplejsze. to wszystko było spowodowane pogoda, która była na dworze. Rożne światło wpadało do pokoju, a ja nie zmieniałam ustawień aparatu.

Miniaturki na YouTube

Po czasie myślę, że te miniaturki, które dodawałam też nie były szczytem moich możliwości. Wiem, że mogłabym stworzyć coś dużo lepszego ale szczerze mówiąc oszczędność czasu wygrała. Te miniaturki były po prostu klatkami z filmiku, na które dodałam napisy. Gdybym je teraz robiła, trzymałabym się raczej jednego koloru napisów i robiła zdjęcie specjalnie do miniaturki, bo w niektórych napisy zasłaniają cześć pracy albo zlewają się z tłem. Na pewno byłyby też jaśniejsze i bardziej wyraziste. No trudno, na przyszłość będę wiedziała nad czym mogę popracować i na co zwrócić większą uwagę.

Na koniec pozostaje to najważniejsze pytanie... Czy w przyszłym roku tez wezmę udział w Inktoberze?
Nie mam pojęcia. Nie chce niczego obiecywać, bo nie wiem jak się życie ułoży, do przyszłego roku wiele się może zmienić. Na ta chwile powiedziałabym, że nie ale tylko dlatego, że jestem bardzo zmęczona po tym miesiącu i muszę dać sobie chwile przerwy.

Dajcie znać jak wam minął Tuszdziernik i czy podołaliście wyzwaniu. Podzielcie się swoimi przemyśleniami, chętnie poznam wasze zdanie.









piątek, 27 września 2019

Rysunkowe wyzwanie INKtober - Co to jest?

Inktober to miesięczne wyzwanie artystyczne stworzone przez artystę Jake'a Parkera. Nazwa inktober to gra słów Ink (ang tusz) i October (ang październik). Jake chciał on skupić się na polepszeniu swoich umiejętności i wyrobieniu sobie nawyku rysowania dlatego postanowił że w październiku będzie co dzień przez miesiąc tworzyć rysunki tuszem i wstawiać je do sieci. W krótkim czasie cały świat oszalał na punkcie tego pomysłu i powstało wiele wariacji inspirowanych wyzwaniem Jake'a np MerMay (mermaid (ang syrena) + may (ang maj) cały maj rysujemy syreny).

Podaję link do oficjalnej strony wyzwania: -> INKtober <-

Czas trwania: 31 dni, Od 1 do 31 października

Zasady: 

Oficjalne zasady brzmią tak:
1. Stwórz rysunek tuszem
2. Opublikuj go w sieci
3. Dodaj hashtagi #inktober i #inktober2019
4. Powtarzaj powyższe punkty każdego dnia w październiku


Trzeba jednak zaznaczyć że pierwszy punkt często budzi duże kontrowersje. Twórca tego wyzwania miał w zamyśle tworzenie ilustracji za pomocą tuszu, stąd też pochodzi sama nazwa INKtober. Jednak dla wielu ludzi to wyzwanie jest pretekstem do codziennych ćwiczeń i tworzenia prac w innych technikach takich jak kredki, akwarele, markery czy praca na tabletach. Niektórzy nie zgadzają się z tym podejściem twierdząc że pierwotnym zamysłem było wykorzystanie tuszu i tak powinno pozostać. A co mówi sam autor na ten temat? Przyznaje że pierwotnie wykorzystywał sam tusz ale każdy artysta może tworzyć w technice która chce rozwinąć bo o to w tym wyzwaniu chodzi i każda technika jest równie ważna choć bardzo się od siebie różnią.

By było nam łatwiej wiele artystycznych grup i niezależnych artystów tworzy swoje listy z tematami rysunków. Czasem mamy problem by wymyślić rysunek czy ilustrację od zera a tematyczne listy dają nam kierunek w którym możemy podążać. Podkreślam że możemy ale nie musimy, nie jesteśmy zobowiązani do korzystania z żadnej listy. Śledząc poszczególne listy i tematy z nich jestem pod ogromnym wrażeniem jak wielka jest różnorodność i kreatywność artystów tworzących prace w tym samym temacie. Nie spotkamy dwóch takich samych rysunków a każdy z nich będzie pokazywał charakter i wyjątkowość swojego tworcy!
Wstawię poniżej oficjalną listę Inktober oraz polski przykład udostępniony przez sklep plastyczny maluje.pl



Czy się podejmę?
Znam to wyzwanie od wielu lat i zawsze podziwiałam artystów którzy się go podejmowali wyobrażam sobie jak wiele pracy w to wkładają. W tym roku mam ogromną ochotę dołączyć do wyzwania Inktober i sprawdzić się. Bardzo chciałabym wstawiać co dzień filmiki na yt z tym jak maluję jednak boję się że nie dam rady. Zaczynam właśnie kolejny rok akademicki, a przy tworzeniu filmów trzeba zrobić o wiele więcej rzeczy niż sam rysunek. Spróbuje, najwyżej nie pojawi się 31 filmików ale to zawsze dobry początek :)
Mam już przygotowane przybory których będę używać, stwierdziłam że zostanę przy tradycyjnym czarnym tuszu. Nigdy w życiu nie używałam tego medium i myślę że to będzie idealna okazja by poznać je. 
Mam do was ogromną prośbę! Chciałabym w każdym filmiku poruszyć jakiś temat by filmiki były bardziej interesujące i wnosiły coś więcej dlatego zwracam się do was z prośbą o pomysły o czym mogę mówić.